Miałam wczoraj, podczas „Spotkań z filmem francuskim”, okazję obejrzeć film „Hieny”. Fabuła filmu oparta jest na dramacie „Wizyta starszej pani” Friedricha Dürrenmatta.
Do ubogiej, podupadłej wsi przyjeżdża bogata kobieta, która wiele lat temu opuściła ową wieś otoczona pogardą i zniesławiona. Mieszkańcy zdają się nie pamiętać moment wyjazdu Lingutere Ramatoui upatrują w jej powrocie błogosławieństwa; wierzą, że dzięki jej pieniądzom wieś ożyje, ucywilizuje się, stanie się potężna.
Lingutere Ramatou jest skłonna dać pieniądze. Oferuje nawet konkretną i niebagatelną kwotę – 100 miliardów. W zamian za pieniądze oczekuje tylko jednego – chce śmierci mężczyzny, który wiele lat temu był powodem jej wyjazdu, który był ojcem jej dziecka i który wyparł się i jej i owego dziecka.
Obserwujemy wyniosłą, cierpliwie czekającą kobietę. Ona wie, że nędzarze chcą odmiany swego życia. Dostrzegamy u wieśniaków dobre cygara, nowe buty, lodówki i wentylatory. Dramaan, ów mężczyzna, którego zabicia oczekuje Lingutere Ramatou, również widzi jak pieniądze wypełniają serca jego przyjaciół. Każda chwila wypełniona ich radością staje się chwilą przybliżającą go do śmierci.
Przeniesienie fabuły nakreślonej przez Dürrenmatta do Afryki jest interesującym zabiegiem, ale i takim, którego piękna pojąć nie umiem. Drażnił mnie gardłowy, szczekający głos aktorów.
Przyznam, że znacznie bliższa jest mi wersja „Wizyty starszej pani” zrealizowana przez Teatr Telewizji.
Komentarze