Podróż minęła nam przyjemnie i szybko. Obawialiśmy się o samopoczucie Gusi, ale ona po 20 minutach krążenia po aucie, po załatwieniu się w kuwecie (Malahit, dziękuję za podpowiedź) i poza kuwetą, ułożyła się na ulubionej żółtej podusi i spała. Tuż bok spała Sisi, która będąc wytrawnym podróżnikiem, nawet nosa przez całą drogę nie wyściubiła z koszyka.
Lulu zdziwiła się na nasz widok, obwąchała Sisi, nieco delikatniej Gusię, sprawdziła czy zna koszyki i uznała, że miłe towarzystwo jest zawsze mile widziane. Na razie jesteśmy na etapie wspólnego, kociego, siedzenia w przedpokju i zastanawianiu się co by tu zmajstrować.
Lulu zdziwiła się na nasz widok, obwąchała Sisi, nieco delikatniej Gusię, sprawdziła czy zna koszyki i uznała, że miłe towarzystwo jest zawsze mile widziane. Na razie jesteśmy na etapie wspólnego, kociego, siedzenia w przedpokju i zastanawianiu się co by tu zmajstrować.
Komentarze
Zawsze wymiotowała i krążyła w panice ,po samochodzie.
Najdłużej ,podróż trwała godzinę i nic nie pomagało głaskanie .
Myślałam, że dostanie zawału.
My przejechaliśmy wczoraj 300 km, dziś przejedziemy kolejne 300:)
mój kot zawsze oddał wszystko co zjadł i wypił w ciągu pierwszysch kilku kilometrów podróży. Zatem 2 lub 3 przystanki obowiązkowe, wysłuchanie kociej pieśni o charakterze żałobnym, otwarcie okien dla pozbycia się zapachu, a potem spokój.
kiedyś obrzygał dźwignię zmiany biegów...