Kilka dni temu kupiłam Kocilce mysz. Czarną, z dobrze przytwierdzonym ogonkiem. Sisi bawiła sie myszą dwa dni, po czym mysz zaginęła. Obejrzałam wszystkie kąty. Zwizytowałam łazkienkę, wszelkie przestrzenie pod szafkami, pod łóżkiem i fotelami. Zajrzałam nawet między szczebelki kaloryfera. I nic... Diabeł ogonem nakrył. W ferworze poszukiwań podniosłam poduszki na fotelach. A pod poduszkami najspokojniej w świecie leżały moja smycz od telefonu i 4 podkładki korkowe pod szklanki (nad zniknięciem których zadumiałam sie tegoż samego dnia, tyle, że nieco wcześniej). Sisulka była dumna, że tak ładnie schowała różne skarby i jednocześnie niepocieszona, że jej doskonały schowek został odkryty.
Obecności myszy w domu nie stwierdzono (choć stwierdzono jeszcze jedno ewentualne miejsce ukrycia myszy - za książkami; jednak mysz nie jest warta wyjmowania wszystkich książek z półek).
wtorek, 14 listopada 2006
Komentarze:daria_nowak
2006/11/15 19:21:51
Stwierdziłam obecność stada 8 myszy (różnokolorowych, w tym czerwonej) pod lodówką...:)
mbmm
2006/11/15 19:23:57
Dwa koty podnosiły lodówkę, jeden chował myszy?;)))
daria_nowak
2006/11/15 19:26:39
Babcia pomagała, tylko się nie przyznaje;))
Komentarze