Literatura w dzisiejszym słowa znaczeniu, tzw. literatura piękna, to tyle, co zespół wierszy, powieści, opowiadań itp. Literat jest więc człowiekiem, który takie pisma tworzy. Istnieje rozpowszechniony zabobon, zgodnie z którym literat miałby prawo występować, jako taki, w roli nauczyciela wszelkiej mądrości. Tym samym literat staje się intelektualistą*. Ten zabobon był i bodaj jeszcze jest bardzo rozpowszechniony w Polsce, zwłaszcza odnośnie do tzw. wieszczów. Ale literat, nawet największy wieszcz, jest tylko specjalistą w sztuce pięknego pisania, w żywym przedstawianiu ludzkich przeżyć, wydarzeń i ideałów - nie posiada natomiast żadnego innego autorytetu. W szczególności nie jest jako taki prorokiem religijnym, filozofem, przywódcą politycznym ani nauczycielem mądrości.
Z dużym zainteresowaniem sięgnęłam po tę książkę, bo zanim do mnie dotarła przez sieć przetoczyła się dyskusja zwolenników i przeciwników tego, jak Magdalena Okraska o miastach opuszczonych przez dające zatrudnienie przedsiębiorstwach pisze. A jakie jest moje zdanie? Ta historia to wiele pięćdziesiątek wódki, udek kurczaka, cudzych kołder w cudzych domach (nigdy nie śpię w hotelach, śpię u bohaterów), długich rozmów i krótkich puent. To kilometry pokonane busikami, albumy rodzinne, lokalne biblioteki i lokalne mordownie. Pojechałam do nich i powiedziałam "Opowiedz mi". Tak kończy się jeden z tekstów wprowadzających do rozdziałów poświęconych poszczególnym miastom. Wraz z autorką odwiedzamy Wałbrzych, Włocławek, Będzin, Szczytno i kilka innych miejscowości, których przeszły rozwój osadzony był na istniejącym, prężnie działającym i rozwijającym się przedsiębiorstwie, a które wraz z jego likwidacją podupadły. Magdalena Okraska rozmawia zatem z mieszkańcami i tymi, którzy już owe...
Komentarze