Bardzo lubię publikacje wydawnictwa Borussia, a już szczególnie mocno obdarzam sentymentem serię „Odkrywanie światów”.
Powodowana tym sentymentem sięgnęłam po książkę Brakonieckiego i rozczarowałam się ogromnie. Nie dotarłam nawet do połowy, bo sposób pisania uprawiany przez autora zniechęca.
Byłem tylko tym – młodym, nieprzystosowanym do realnego socjalizmu, wykształconym, zbuntowanym poetą, który w uniesieniu składał przysięgi na grobach Baczyńskiego, Gajcego, Stroińskiego, że nigdy o ich ofiarnej smierci nie zapomni, który w natchnieniu czytał zbójeckie ksiażki Miłosza, Gombrowicza, Nietzschego, Junga, Fromma, Eliadego, Weil; pijanym szaleńcem, który nocą wydzierał się przerażonej żonie i z nożem w garści wybiegał na ulice, aby siebie zabić lub zabić „skurwysyna w oficerskiej czapce”; zabiedzonym mistykiem o twarzy zapryszczonego, lokalnego Jezusa, niosącego – w alkoholowym uniesieniu – o północy na grzbiecie sporych rozmiarów zbutwiały krzyż...
Powodowana tym sentymentem sięgnęłam po książkę Brakonieckiego i rozczarowałam się ogromnie. Nie dotarłam nawet do połowy, bo sposób pisania uprawiany przez autora zniechęca.
Byłem tylko tym – młodym, nieprzystosowanym do realnego socjalizmu, wykształconym, zbuntowanym poetą, który w uniesieniu składał przysięgi na grobach Baczyńskiego, Gajcego, Stroińskiego, że nigdy o ich ofiarnej smierci nie zapomni, który w natchnieniu czytał zbójeckie ksiażki Miłosza, Gombrowicza, Nietzschego, Junga, Fromma, Eliadego, Weil; pijanym szaleńcem, który nocą wydzierał się przerażonej żonie i z nożem w garści wybiegał na ulice, aby siebie zabić lub zabić „skurwysyna w oficerskiej czapce”; zabiedzonym mistykiem o twarzy zapryszczonego, lokalnego Jezusa, niosącego – w alkoholowym uniesieniu – o północy na grzbiecie sporych rozmiarów zbutwiały krzyż...
Komentarze