Dziwna to jest książka. Myślałam, ze będzie przypominała "Miasto śniących książek", ale raczej nie.
Opowieści w książkach nienawidzą historii opisywanych w gazetach, mawiała matka Davida. Historie z gazet przypominały złowione przed chwilą ryby, godne uwagi dopóki pozostają świeże, czyli wcale nie tak długo. Przypominały chłopców sprzedających na ulicach wieczorne wydanie, rozkrzyczanych i natarczywych, podczas gdy historie - prawdziwe, wymyślone jak należy - jawiły się jak surowi, lecz chętni do pomocy bibliotekarze w dobrze zaopatrzonej bibliotece. Historie z gazet były niematerialne jak dym, żyły krótko jak jętki. Nie potrafiły się zakorzenić, lecz przypominały chwasty, które pełzają po ziemi, kradnąc słońce opowieściom bardziej zasługującym na jego promienie.
David był bardzo związany z matka. Przy niej nauczył się szanować opowieści zawarte w książkach. Kiedy umarła długo nie umiał się z tym pogodzić. Czuł, że zdradził go ojciec - kilka miesięcy śmierci żony, ożenił się powtórnie. David otrzymał w nowym domu, domu Rose, przepiękny pokój - pełen książek. Zatonął w ich świecie, odcinając się od rodziny. Gdy na świat przyszedł jego przyrodni brat, David zgorzkniał, stał się złośliwy... i słyszał jak mówią do niego książki i głos matki we snach. Powędrował za tym głosem, znalazł się w innym świecie i... I tu zaczynają się opowieści pełne krwi, zabijania, walki z potworami, ucieczki przed tymi, którzy chcą zabijać. Pojawiają się bohaterowie bajek, ale jakże inne są to bajki... Królewna Śnieżka tyranizuje krasnoludki, domek z piernika jest nasączony trucizną, Czerwony Kapturek płodzi dzieci z wilkiem, a rycerz kocha rycerza. W tym drugim świecie projekcje lęków urzeczywistniają się, a na tronie królewskim zasiadają ludzie, którzy ze złości i zawiści zdradzili swoje rodzeństwo.
W sypialni znajdowali się naga kobieta i nagi mężczyzna, a Garbus przyprowadzał do niech dzieci (nie te wyjątkowe, które dawały mu życie, lecz te, które wykradał z wiosek lub które zbaczały ze ścieżki i ginęły w lesie). W ciemnościach swej komnaty mężczyzna i kobieta szeptali im do ucha rzeczy, których dzieci nie powinny wiedzieć. Snuli mroczne historie o tym, co dorośli robią razem w nocy, kiedy ich córki i synowie już śpią, a dzieci powoli umierały od środka. Zmuszano je do wejścia w dorosłość, zanim były na to gotowe, odbierano dzieciństwo, a ich umysły uginały się pod ciężarem trujących myśli. Wyrastały na złych ludzi i tak szerzyło się zepsucie.
Ta powieść jest siódmą w dorobku autora. Wcześniej pisał kryminały i thrillery. Napisano, że "Księga rzeczy utraconych" jest niepodobna do żadnej z wcześniejszych powieści Connollyego. Może tematycznie nie, ale nastrojowo? Czytałam książkę przed zaśnięciem i bałam się, że będę śnić koszmary.
Opowieści w książkach nienawidzą historii opisywanych w gazetach, mawiała matka Davida. Historie z gazet przypominały złowione przed chwilą ryby, godne uwagi dopóki pozostają świeże, czyli wcale nie tak długo. Przypominały chłopców sprzedających na ulicach wieczorne wydanie, rozkrzyczanych i natarczywych, podczas gdy historie - prawdziwe, wymyślone jak należy - jawiły się jak surowi, lecz chętni do pomocy bibliotekarze w dobrze zaopatrzonej bibliotece. Historie z gazet były niematerialne jak dym, żyły krótko jak jętki. Nie potrafiły się zakorzenić, lecz przypominały chwasty, które pełzają po ziemi, kradnąc słońce opowieściom bardziej zasługującym na jego promienie.
David był bardzo związany z matka. Przy niej nauczył się szanować opowieści zawarte w książkach. Kiedy umarła długo nie umiał się z tym pogodzić. Czuł, że zdradził go ojciec - kilka miesięcy śmierci żony, ożenił się powtórnie. David otrzymał w nowym domu, domu Rose, przepiękny pokój - pełen książek. Zatonął w ich świecie, odcinając się od rodziny. Gdy na świat przyszedł jego przyrodni brat, David zgorzkniał, stał się złośliwy... i słyszał jak mówią do niego książki i głos matki we snach. Powędrował za tym głosem, znalazł się w innym świecie i... I tu zaczynają się opowieści pełne krwi, zabijania, walki z potworami, ucieczki przed tymi, którzy chcą zabijać. Pojawiają się bohaterowie bajek, ale jakże inne są to bajki... Królewna Śnieżka tyranizuje krasnoludki, domek z piernika jest nasączony trucizną, Czerwony Kapturek płodzi dzieci z wilkiem, a rycerz kocha rycerza. W tym drugim świecie projekcje lęków urzeczywistniają się, a na tronie królewskim zasiadają ludzie, którzy ze złości i zawiści zdradzili swoje rodzeństwo.
W sypialni znajdowali się naga kobieta i nagi mężczyzna, a Garbus przyprowadzał do niech dzieci (nie te wyjątkowe, które dawały mu życie, lecz te, które wykradał z wiosek lub które zbaczały ze ścieżki i ginęły w lesie). W ciemnościach swej komnaty mężczyzna i kobieta szeptali im do ucha rzeczy, których dzieci nie powinny wiedzieć. Snuli mroczne historie o tym, co dorośli robią razem w nocy, kiedy ich córki i synowie już śpią, a dzieci powoli umierały od środka. Zmuszano je do wejścia w dorosłość, zanim były na to gotowe, odbierano dzieciństwo, a ich umysły uginały się pod ciężarem trujących myśli. Wyrastały na złych ludzi i tak szerzyło się zepsucie.
Ta powieść jest siódmą w dorobku autora. Wcześniej pisał kryminały i thrillery. Napisano, że "Księga rzeczy utraconych" jest niepodobna do żadnej z wcześniejszych powieści Connollyego. Może tematycznie nie, ale nastrojowo? Czytałam książkę przed zaśnięciem i bałam się, że będę śnić koszmary.
P.S. Przed chwilą przejrzałam tytuły innych książek Connollyego. Czytałam kiedyś jedną z nich, ale zrobiła na mnie wyjątkowo przygnębiające wrażenie, więc postanowiłam się czytać go więcej. Zwiódł mnie tytuł, okładka i słaba pamięć...
Komentarze
Natomiast biorąc pod uwagę fragment o nagiej kobiecie i mężczyźnie: "Zmuszano je do wejścia w dorosłość, zanim były na to gotowe, odbierano dzieciństwo a ich umysły uginały się pod ciężarem trujących myśli..." wydaję mi się, że ta aluzja insynuuje coś na kształt gwałtu. Przedwczesnego seksu.
A zmienione wersje bajek? Po prostu pokazują brutalną prawdę o życiu. Czerwony Kapturek - zoofilia. Królewna Śnieżka - wcale nie jest taka piękna i czysta, nie jest taką "Mary Sue" (postać literacka idealna).
A domek z piernika nasączony trucizną? Czemu nie, w końcu to jest bardzo prawdopodobne.
Natomiast królowie i królowe zasiadają na tronie zastraszeni przez Garbusa.
Pozdrawiem,
Scrict
Piszesz: "Uważam, że ludzie powinni tolerować związki homoseksualistów". Ja toleruję, ale nie akceptuję na tyle, by czytać z przyjemnością książki propagujące owe zachowania seksualne. I przyznam, że gdy już się dowiedziałam czym są yaoi i yuri (po wygooglowaniu), mogę powiedzieć, że nie czytam i czytać nie mam ochoty. Nie chcę przez to powiedzieć, że Ty czytając robisz źle - jestem jak najdalsza od takich stwierdzeń, więc nie odbierz proszę w ten sposób moich słów.
Nie podoba mi się pokazywanie brutalności świata poprzez zniekształcanie baśni z KANONU, które to baśnie i tak są przez niektórych piętnowane jako wyjątkowo krwawe.
Pozdrawiam.
Książkę posiadam i wczoraj przeczytałam ją po raz kolejny (trzeci lub czwarty, ale to akurat nie ma znaczenia).
Uważam, że to dość dziwne, że skupiłaś się tak bardzo na wątku homoseksualnym w tej pozycji. Nie sądzę, by miłość między przedstawicielami tej samej płci w owej książce była jakoś szczególnie promowana. Wręcz przeciwnie - została przedstawiona jako sprawa prywatna. W końcu Roland wyjaśnia Davidowi, że jego uczucie do Raphaela jest tylko i wyłącznie jego. Wydaje mi się, że wprowadzenie tego wątku miało raczej na celu udowodnienie, że ludzie za bardzo interesują się cudzym życiem. No i, rzecz jasna, było odbiciem lęków Davida (na początku książki narrator wspomina o chłopcu zabitym przez (najprawdopodobniej) pedofila-homoseksualistę). Kwestia jest taka, że ludzie zbyt często mylą pojęcia "pedofil" i "homoseksualista". To drugie powinno być rzeczą tolerowaną dopóki nie dochodzi do wyrządzania w ten sposób krzywdy innym. I to był imho cel, który przyświecał Connolly'emu, gdy wprowadzał ten motyw.
Zniekształcanie baśni z kanonu, które Ci się nie podoba... cóż, nie twierdzę, że wszystko musi się podobać. Wydarzenia, które miały miejsce w krainie były odzwierciedleniem lęków dzieci, które do niej trafiały, takie przynajmniej odniosłam wrażenie. Ogólnie rzecz biorąc, cała podróż Davida przez tę baśniową krainę była zmierzeniem się z jego dziecięcymi lękami. Pomysł według mnie był świetny. Wykonanie również. Zmiana, jaka nastąpiła w chłopcu; jego przemyślenia, niesamowite wskazówki odnośnie spoglądania na świat i zachowania innych ludzi, jakich udzielały mu osoby spotkane na jego drodze. Nic nie jest czarno-białe, każdy powinien mieć prawo do swoich własnych przekonań. Wyniosłam wiele z tej książki, naprawdę i jestem przekonana, że będę do niej wielokrotnie wracała.
Powiem szczerze, że nawet pewien mój znajomy, dość zagorzały homofob po lekturze nieco zmodyfikował swoje poglądy. Nie musisz czegoś akceptować i temu przyklaskiwać, by to tolerować. I tak jest za dużo nienawiści, pustoty i niezdrowego zainteresowania cudzym życiem pod płaszczykiem głębokiego poczucia moralności. Nie kieruję swoich słów do Ciebie, Prowincjonalna Nauczycielko, nie krytykuję Cię w żaden sposób. Napisałam to raczej do każdego potencjalnego czytelnika.
W każdym razie, zastanawia mnie to, dlaczego w rozmowach na temat tej książki ludzie często wyciągają kwestie, które są istotne, lecz nie najważniejsze. Skupiają się najbardziej na tym, co ich "zbulwersowało", choć wspomnienie o homoseksualizmie było przelotne i, bynajmniej, nie opatrzone żadnym graficznym opisem czy też większym zagłębieniem się w tę kwestię.
Ta książka zawiera w sobie wiele wartości, na których należałoby się skupić bardziej niż na przelotnie (w stosunku do całej książki) wspomnianym związku pomiędzy dwoma mężczyznami.
Pozdrawiam.