Książeczczyna o podróżowaniu. Przez Niemcy i do Niemiec. Pociągami i samolotami. Samochodami nie, bo jak autor sam przyznaje - zbyt dużo pije w czasie podrózowania, by być zdolnym do prowadzenia auta.
Na zdjęciu widać co autor napisał o swojej książce na okładce. W tekście natomiast pisze o lejącym się jimie beamie. I, że nie pamięta skąd dokąd jechał. To trochę zniechęca do uwierzenia w "celne obserwacje" i "błyskotliwe refleksje".
Podobało mi się, gdy Stasiuk napisał, że musimy mieć w sobie słowiańskość jadąc do Niemiec i być jej pewni, mieć ją w sobie silną. Rozśmieszyło mnie marzenie Polaków o tym, by Niemcy wyjechali ze swojego kraju, bo bez nich byłoby w nim lepiej, radosniej i bardziej po ludzku. I dało do myślenia, to w jaki sposób autor opisał pielgrzymkę Benedykta XVI do Oświęcimia.
Podobało mi się, gdy Stasiuk napisał, że musimy mieć w sobie słowiańskość jadąc do Niemiec i być jej pewni, mieć ją w sobie silną. Rozśmieszyło mnie marzenie Polaków o tym, by Niemcy wyjechali ze swojego kraju, bo bez nich byłoby w nim lepiej, radosniej i bardziej po ludzku. I dało do myślenia, to w jaki sposób autor opisał pielgrzymkę Benedykta XVI do Oświęcimia.
Komentarze