Erika Perkins mieszka sama. Kiedyś mieszkała z wujkiem Jeffem, roztargnionym ornitologiem, który wyruszył na poszukiwania dziwogona czubatego i - jak na razie - nie wrócił. Zamiast niego, u progu domu Eriki, pojawia się słoń. Duży, jak się później okazuje, indyjski, i z certyfikatem stwierdzającym, że Erika ma do niego prawo. Tylko Erika oprócz Wszelkich Praw do słonia ma też obowiązki wobec niego, a najpoważniejszym jest jego wykarmienie.
Opowieść o tym, jak dziewczynka radzi sobie z zadbaniem nie tylko o siebie, ale też i o słonia, o zwykłych i spektakularnych pomysłach, oraz o tych niezwykłych i robiących jeszcze większe wrażenie, o przyjaźniach - udawanych i prawdziwych, o kolejnym roztargnionym mężczyźnie, tym razem z Departamentu Egzotycznych Zwierząt i Kapeluszy, to prawdziwa przygoda literacka. Niecałe sto osiemdziesiąt stron zapisanych przez Sylvię Bishop i zilustrowanych przez Ashley'a Kinga wzbudza radość, wzruszenie, tęsknotę i śmiech. No, może też chwilami - jeśli nie lubicie mrówek i boicie się ich - przerażenie.
Samodzielność Eriki, jej rezolutność i odwaga sprawiają, że bez trudu można ją polubić. Jej optymistyczne, a zarazem bardzo praktyczne podeście do życia, może uczynić ją doskonałym przykładem dla młodych czytelników i ich literacką przyjaciółką. Bo może po czasie na Pipi przyszedł również czas na Erikę?
TRĄB :)
Komentarze