Rzadko sięgam po książki wydane w serii Gorzka Czekolada, a ta powieść utwierdza mnie w tym, że to błąd i powinnam czym prędzej przypatrzeć się uważnie pozostałym lekturom z charakterystycznym znaczkiem na okładce.
Nie jestem w stanie pogodzić się z tym, że tak świetlista istota jak ty po prostu zgasła. To musi być jakaś pułapka i ja w nią wpadnę, nie wiem tylko kiedy. [s. 9]
Umarła Lou. Jej mąż, Jo, wciąż nie może się pogodzić ze śmiercią żony. Obserwuje swoje dzieci, wnuki, przyjaciół, mieszkańców wyspy Groix, z niezrozumieniem. Bo, jakże to możliwe, że żona kardiologa, pięćdziecięcioczteroletnia kobieta, znika nagle z życia tych wszystkich, którym była bliska?
Lou zostawia u notariusza list, w którym napomina Jo: Byłeś cudownym kochankiem, wspaniałym mężem, nieobecnym ojcem. Twój dziadek i ojciec wyruszali na dalekomorskie połowy, ty powtórzyłęś ten model. Twoi przodkowie byli na morzu, ty miałeś dyżury w szpitalu [s. 33] i nakazuje mu zainteresować się Cyprianem i Sarah, nauczyć ich być szczęśliwymi.
Powieść Między niebem a Lou to wielogłos - każdy z bohaterów opowiada fragment rzeczywistości takim jak go widzi i z takimi emocjami, które są u niego w danej chwili najmocniejsze. Jednocześnie - całość jest bardzo spójna, poetycka, uwodząca klimatem i ową rodzącą się miłością między ojcem a dziećmi, między przyrodnimi siostrami, małżonkami.
Nie bez znaczenia, w opowieści snutej przez Lorraine Fouchet, jest miejsce, w którym rozgrywa się akcja powieści. Wyspa Groix - jak zapewne każda z niewielkich wysp - wywiera olbrzymi wpływ na funkcjonowanie, podejście do życia i losy swoich mieszkańców.
Między niebem a Lou to taka powieść, której nie ma się ochoty opuszczać. Po odwróceniu ostatniej kartki zatęskniłam za klimatem i bohaterami książki. Tym bardziej, że szczególnie mocno urzekło mnie słowo jakim Jo i Lou określali siebie wzajemnie - przybraciel. Prawda, że pięknie?
Czytajcie:)
Komentarze