Wychodzę z domu o 7. Zauważam ze zdumieniem, że wciąż jest ciemno. Owszem, ciemnoszarawo, ale ciemno. Idąc do pracy myślę, że dziś jest dobry dzień, by zadumać się na najnowszą Stasiukową książką Czarnego.
Gdy czytałam teksty zgromadzone w "Kucając", doświadczałam przedziwnego uczucia - znałam większość z nich, ich frazy, rytm słów, obrazy jakie się z nich wyłaniały. Znałam, bo jak się okazało na koniec lektury "Kucając" to tom tekstów wybranych, zbiór tego, co opublikowane zostało już wcześniej, gdzie indziej. Ale nie wzbudziło to we mnie niezadowolenia, raczej rozbawienie na własne nie dość ostrożne i uważne czytanie tego, co na okładce zamieszcza wydawnictwo. Owo rozbawienie doskonale pasowało do przyjemności jaką odczułam spotykając się z owymi tekstami.Choć nie wiem, czy słowo "przyjemność" w pełni oddaje moje odczucia...
Andrzej Stasiuk nie daje nam dykteryjek. Pisze o przemijaniu, o jedności z Naturą - tej posiadanej, zaburzonej i tej, za którą tęsknimy. O narodzinach i śmierci. O naszej ludzkiej zależności od przyrody i zwierzętach, które podporządkowują się nam, choć przecież ich świat były bez nas spokojniejszy. Teksty Stasiuka to opowieść o żywiołowej młodości i starości, która boli. O dzikości i obojętności na świat wokół nas. O szacunku, wobec praw silniejszych od nas, szacunku, który my zagłuszamy, a który wciąż odczuwają zwierzęta.
"Kucając" to bardzo ważna dla mnie książka. Nie, nie czuję, że napisana dla mnie, ale czuję, ze jest zaproszeniem. Zaproszeniem do spojrzenia na otaczający mnie świat nieco inaczej niż dotychczas. Zaproszeniem do refleksji, do popatrzenia w sposób podobny Autorowi na Naturę i uznania jej potęgi.
Dziwna jest ta nasza cywilizacja. Ratuje, chroni, przedłuża nam życie. A jednocześnie czyni nas bezbronnymi wobec śmierci. [s. 74]
Komentarze