Wydane przez
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Książkę podzielono na trzy części mające swój tytuł, a do tego dochodzą trzy wywiady z autorem i dwa postscripta (w książce tak właśnie jest napisane: „postscriptum” – w jednym słowie). Tytuły poszczególnych części są na tyle ogólne, że Jęczmyk może pozwolić sobie na zamieszczenie tekstów traktujących o rozmaitych kwestiach.
W notce wydawcy zamieszczonej na tylnej okładce czytamy, że Jęczmyka można określić mianem anarchizującego prawicowca i to jest dobre określenie. Prawicowcem Jęczmyk jest z pewnością, bo mówiąc w największym skrócie, nie projektuje świata, tylko go przytomnie analizuje. Jest też anarchistą, bowiem nie daje się nabrać na plewy rozsiewane przede wszystkim przez elektroniczne media, tylko trzyma się tego, co porządnie przemyślał i do czego jest przekonany. Być może ta opisowa definicja anarchizmu nie jest najlepsza, być może jest nawet dziwna, ale dzisiaj trzeba mówić wiele dziwnych rzeczy, dla naszych przodków trywialnych, jeśli chce się dotrzeć ze swoim przekazem do ludzi wierzących w telewizory.
Jęczmyk pisze o wielu różnych rzeczach, w tym o upadku cywilizacji zachodniej. Pisze o tym spokojnie, podaje argumenty, pokazuje rozmaite fenomeny i powiązania między nimi. Nie roztkliwia się, nie płacze, nie marudzi. Jak sam stwierdza:
Spojrzawszy na to, co napisałem, widzę, że ktoś złośliwy mógłby mi zarzucić pesymizm. Otóż pesymistą nie jestem, ponieważ uważam, że zarysowany tu model przyszłego świata, choć realizowany ogromnym nakładem sił i środków, jest tak głupi i nienaturalny, że wkrótce się rozpadnie, podobnie jak rozpadły się inne szkodliwe utopie, >tysiącletnia< Rzesza i wieczny komunizm. Jak zwykle, nie obędzie się bez pewnych ubytków masy ludzkiej. [s. 216]
Jęczmyk ma wielką erudycję, świetne pióro i kapitalny umysł, a zatem jego teksty siłą rzeczy muszą być bardzo dobre. Poznałam Lecha Jęczmyka podczas spotkania miłośników fantastyki i zapewniam, że autor tak samo jak piórem, czaruje słowem. Jęczmyk to przedni gawędziarz i to, że jest znakomitym gawędziarzem widać w jego tekstach.
Długo czytałam tę książkę i już tłumaczę, dlaczego. Otóż nie lubię książek złożonych z aforyzmów, choćby najlepszych. Dla mnie czytanie takiego zbioru to jak jedzenie samych wisienek z tortów albo samego dżemu z pączków. Ze zbiorami felietonów czy esejów (a takim zbiorem jest „Nowe średniowiecze”) idzie mi łatwiej, ale nie na tyle łatwo, żeby tom liczący sobie ponad pięćset stron przeczytać na raz. Po każdym tekście Jęczmyka muszę przetrawić, co autor napisał, a najchętniej o tym, co przeczytałam, pogadałabym w gonie krytycznie nastawionych ludzi. Nie zawsze mam okazję do takiego pogadania :-)
Marek Oramus pyta Jęczmyka: - Jak w tej sytuacji powinna zachowywać się Polska? Naszą główną bolączką jest brak mężów stanu z prawdziwego zdarzenia.A Jęczmyk odpowiada: - Nieszczęście polega na tym, że Polska nie ma elity. Są tylko pseudoelity, które żerują na tym braku. Nie ma skąd wyłaniać mężów stanu. [s. 506]
Z Jęczmykiem można się zgadzać, albo nie, ale żeby się solidnie nie zgadzać, trzeba się porządnie napracować. Czytajcie Jęczmyka i próbujcie solidnie się z nim nie zgadzać :-)
Komentarze